Jak dobrze znowu zobaczyć morze. Posłuchać szumu spienionych fal, poczuć zapach morskiej bryzy i chodzić codziennie piaszczystym brzegiem bardzo daleko. Wieczorami lubimy patrzeć na zachodzące słońce, które ogrzewało nas w dzień swoimi promieniami. Napełnieni jego urokiem i bogatsi o wieczorną modlitwą wracamy do domu. Do domu? A gdzie on jest?
Tak mi stanęła przed oczyma scena z Ewangelii.
Nad rzeką stał Jan w skórze wielbłądziej, z głosem proroka. Przechodził tamtędy Pan Jezus. Dwaj uczniowie poszli za Jezusem i zapytali Go: „Nauczycielu, gdzie mieszkasz?”. A On wtedy nie miał domu. Czy było Mu być przykro z tego powodu? Jezus – w innym fragmencie Ewangelii – westchnął głęboko i powiedział: „Ptaki mają gniazda, lisy mają nory,
a Ja nie mam nawet gdzie głowy skłonić”.
My mamy swoje domy i kochamy je. Kwiaty w ogródku, zielone drzewa, wydeptane chodniki, poddasze na górze...
Pan Jezus też na początku miał swój dom w Nazarecie i na pewno go kochał. Jednak przyszedł dzień, w którym musiał go opuścić i zostawić także swoją Matkę. A Ona pozostała zawsze blisko Niego.
Kiedy w młodości opuszczamy rodzinny dom, wtedy widzimy i odczuwamy, jak on jest drogi. Wszystko w nim jest rodzinne, matczyne, ojcowe, nasze. Starsi ludzie nie chcą rozbierać swoich starych domów. Kochają w nich każdy kąt. Tyle tu wspomnień, tyle przeżyć. Bo przecież mój dom to mój mały świat. Nawet w bloku chcemy mieć swój kwiatek na balkonie, swój kącik przy stoliku.
To mój dom. Do niego wszyscy wracają, bo w nim pachnie swojsko gorącym obiadem, jest ciepły dobrocią matki, jest bezpieczny obecnością ojca.
Gdy domy się starzeją, nie ma się co smucić. Zdecydowanie gorsze jest to, gdy w domu ludzie coś psują. Wystarczy przecież trochę empatii, by zrozumieć, że ktoś włożył tam swoją pracę, swoje siły i niejednokrotnie całe swoje życie. Gdy czegoś zaczyna brakować – robi się posępnie, pachnie krzywdą, złością, cierpieniem; nie ma słońca, a nawet czasem jest burza.
Czy tak powinno być? Z pewnością dom już tak nas nie cieszy, gdy przestaje być oazą pokoju i radości. Nigdy nie powinniśmy budować własnej wygody kosztem innych. Ludzie zbyt często uważają swoich najbliższych za przeszkody
w realizacji swego własnego celu.
Kiedy przychodzi nam w życiu zmienić dom, to mimo wszystko, nie zapominajmy naszych starych domów. Miejmy nadzieję, że kiedy rozsypie się dom naszej doczesnej pielgrzymki, każdy z nas, bez wyjątku, znajdzie przygotowane wieczne mieszkanie.
Ela